SANKTUARIA MARYJNE W DIECEZJI ZIELONOGÓRSKO-GORZOWSKIEJ

MATKA BOŻA CIERPLIWIE SŁUCHAJĄCA
W ROKITNIE
PATRONKA DIECEZJI
ZIELONOGÓRSKO - GORZOWSKIEJ
 
Nie wiadomo, kto namalował ten obraz. Historycy sztuki ustalili, że powstał około 500 lat temu, ale jego dzieje można odtworzyć dopiero od początku wieku XVII, przy czym od jesieni 1669 roku nierozerwalnie związane są z Rokitnem.
 
Do Rokitna trafił nieomal przez przypadek, chociaż znany był okolicznej ludności od kilku lat; od czasu, kiedy jego właściciel - opat klasztoru cystersów w Bledzewie - Kazimierz Jan Opaliński, umieścił obraz w kościele klasztornym.
Otaczany czcią i kultem rodzinnym wizerunek Matki Bożej stał się wówczas dostępny dla większej liczby wiernych, którzy być może nic nie wiedzieli o wcześniejszych łaskach uzyskiwanych przez jego właścicieli. Dopiero wieść o cudownym uzdrowieniu ciężko chorego opata Kazimierza Jana Opalińskiego spowodowała, że do klasztornego kościoła zaczęli przybywać coraz liczniej, aby przed niezwykłym i pięknym wizerunkiem Madonny modlić się i szukać pomocy w różnych osobistych nieszczęściach i strapieniach.
 
Przywiezienie obrazu Matki Bożej do Rokita musiało być bardzo znaczącym wydarzeniem, skoro opat zdecydował się go tam pozostawić aż na dwa tygodnie, mimo że przywiózł go ze sobą do Rokitna dlatego, żeby się z nim nie rozstawać. Dwa tygodnie zamieniło się jednak w 328 lat, jakie upłynęły od jesieni 1669 roku do chwili obecnej.
Dzieje obrazu od tej pory związały się z losami miejscowej polskiej ludności katolickiej oraz z losami Kościoła na ziemi, której polskości przez dziesiątki lat nie strzegły granice państwa, lecz lud wiernie trwający w wierze, tradycji, języku i kulturze polskiej.
4 marca 1670 roku specjalna komisja teologiczna powołana na wniosek biskupa poznańskiego uznała obraz za cudowny.
Cztery razy obraz opuszczał swoje miejsce w głównym ołtarzu kościoła parafialnego w Rokitnie. Po raz pierwszy wiosną 1671 roku na prośbę króla Michała Korybuta Wiśniowieckiego i za zgodą władz kościelnych obraz zabrano do Warszawy do rezydencji króla. Powody, dla których pobożny monarcha poprosił o wypożyczenie słynącego łaskami obrazu były poważne. Część szlachty niezadowolona z wyboru na króla Korybuta Wiśniowieckiego, zamieszkująca głównie wschodnie tereny Polski, zamierzała siłą pozbawić go tronu. Działo się to w obliczu wzrastającego zagrożenia ze strony Turcji. Wydawało się, że nic nie może zapobiec zbrojnej konfrontacji pomiędzy zwolennikami i przeciwnikami króla.
 
Wiosną 1671 roku Michał Korybut Wiśniowiecki wyruszył pod Lublin zabierając ze sobą rokitniański obraz i przystąpił do rokowań pokojowych. Wyprawa ostatecznie zakończyła się pojednaniem zwaśnionych stron, a raczej tylko ,,zawieszeniem broni’’, gdyż konflikt trwał nadal i zakończył się dopiero z początkiem roku 1673, na kilka miesięcy przed śmiercią króla. Wtedy jednak, pod Lublinem uznano, że pokój osiągnięto dzięki obecności obrazu Matki Bożej Rokitniańskiej.
 
W dowód wdzięczności za dar zgody rycerze ufundowali białego orła w koronie, wyrzeźbionego w kości słoniowej, który został przypięty do srebrnej sukienki, ofiarowanej Matce Bożej przez króla. Oba te dary przetrwały do dzisiaj, a biały orzeł z napisem ,,Da pacem Domine diebus nostris’’ (,,Daj Panie pokój naszym czasom’’) w dalszej historii obrazu i Rokitna zadecydował o tym, że miejsce to gromadziło Polaków żyjących nadzieją na odzyskanie wolnej ojczyzny tak w czasie zaborów, jak i później (po I wojnie światowej Rokitno znalazło się na terenie Rzeszy Niemieckiej).
 
Po spełnieniu swej misji w roku 19671 cudowny obraz przez kilka tygodni wracał z Warszawy do swego odnowionego przez ten czas rokitniańskiego kościoła, nawiedzając po drodze liczne świątynie, wszędzie gorąco witany i z żalem żegnany.
 
Po raz drugi obraz zabrano z kościoła w Rokitnie w tragicznych okolicznościach, podczas II wojny światowej. Pod koniec 1945 roku, krótko po swoim przybyciu do Gorzowa, ówczesny administrator apostolski - ks. Edmund Nowicki wybrał się do Rokitna i zastał tam zdewastowany kościół i równie zdewastowaną plebanię. Tabernakulum było rozbite, po posadzce walała się słoma, a miejsce w ołtarzu, gdzie spodziewał się obrazu było puste. Napotkani ludzie twierdzili, że o losach cudownego wizerunku nic im nie wiadomo. Opowiadali natomiast o pobycie w Rokitnie wojsk radzieckich i wyrażali przekonanie, ze obraz - podobnie jak inne cenne przedmioty należące do kościoła - został zrabowany. Nikt nawet nie wyraził nadziei na jego odnalezienie...
 
Kilka tygodni później rokitniańscy parafianie przyjechali do Gorzowa i kiedy ustalili, że ksiądz Nowicki rzeczywiście jest tą osobą, za którą się podawał, zawiadomili go, że obraz ocalał, gdyż przed wkroczeniem wojsk radzieckich został schowany w bezpiecznym miejscu. Decyzję o jego ukryciu podjął ostatni niemiecki proboszcz Rokitna, ksiądz Polzin. Po konserwacji w Muzeum Narodowym w Poznaniu obraz Matki Bożej w srebrnej sukience z białym orłem wrócił na swoje miejsce, ale już wkrótce miał wyruszyć w kolejną podróż, tym razem do Gorzowa, stolicy nowo organizowanej administracji apostolskiej.
Ludność przybywająca na Ziemie Zachodnie, opuszczając swoje rodzinne strony nie przewidywała z pewnością, że od stuleci jest tutaj
Matka Boża z białym orłem na sercu, zwana Cierpliwie Słuchającą.
Jak wielkie to miało dla nich znaczenie może świadczyć przebieg uroczystości, która miała miejsce w dniach 14 i 15 sierpnia 1946 roku.
Cały dzień trwała pielgrzymka - procesja, podczas której wierni przynieśli obraz z Rokitna do Gorzowa, do ołtarza polowego przy katedrze.
Całą noc trwali na czuwaniu i modlitwie, a ze wszystkich zakątków rozległej administracji apostolskiej przybywały delegacje - pokonując ogromne trudności komunikacyjne, podróżując nieraz nawet przez kilka dni. Stawili się przedstawiciele wszystkich parafii. Ogółem uroczystość zawierzenia gorzowskiego Kościoła Matce Bożej Rokitniańskiej zgromadziła 50 tysięcy osób.
 
Przez trzy następne lata Rokitno odwiedzane było licznie przez ludzi uczestniczących w różnego rodzaju pielgrzymkach, organizowanych z okazji odpustów i różnych świąt maryjnych. Przyszły jednak czasy wrogości wobec Kościoła i rozmaitych represji. Zakazy, nakazy i ograniczenia po raz kolejny zagrodziły pielgrzymom drogę do rokitniańskiego sanktuarium. Szczegóły tych dramatycznych zmagań gorzowskiego Kościoła można odnaleźć tak w ludzkiej pamięci, jak i w archiwach kościelnych, kronikach parafialnych oraz w archiwach urzędów państwowych, które realizowały ówczesna politykę ,,ludowego’’ państwa. Mimo trudności Rokitno funkcjonowało jako diecezjalne sanktuarium i bez względu na sytuację społeczno - polityczną było miejscem otaczanym czcią i troską. W Rokitnie bp Wilhelm Pluta włożył po raz pierwszy szaty biskupie i przed cudownym obrazem Matki Bożej odprawił pierwszą Mszę św. w intencji swojej diecezji. Warto pamiętać, że nominację biskupią ks. Wilhelm Pluta otrzymał tego samego dnia co ks. Karol Wojtyła, czyli 4 lipca 1958 roku.
 
W Rokitnie bp Wilhelm obchodził 25 - lecie sakry biskupiej i 50 - lecie kapłaństwa, a jego następca bp Józef Michalik, konsekrowany 16 października 1986 r. przez Ojca Świętego Jana Pawła II, zanim dojechał z Rzymu do Gorzowa, najpierw zatrzymał się w sanktuarium przed słynącym łaskami wizerunkiem Matki Bożej. Podjętą przez biskupa Wilhelma Plutę myśl o utworzeniu w Rokitnie duchowego centrum diecezji kontynuował bp Józef Michalik, a zrodzony w latach 50-tych projekt koronacji obrazu Matki Bożej Rokitniańskiej został zrealizowany 18 czerwca 1989 r. Podczas uroczystej Mszy św. z udziałem tysięcy wiernych na skronie Matki Bożej Rokitniańskiej włożono koronę poświęconą przez Ojca Świętego 22 kwietnia w Rzymie w obecności 700 pielgrzymów z diecezji gorzowskiej.
 
MATKA BOŻA GRODOWIECKA
 
Blisko 20 km na południe od Głogowa znajduje się widoczny z daleka, położony na wzniesieniu kościół, otoczony zabudowaniami wioski Grodowiec. Na mapach występujący także pod nazwą „Wysoka Cerekiew".
 
Wzmianka historyczna o parafii pochodzi 1291 r.. Od 1660 r. Grodowiec, lub „Wysoki Kościół" słynął jako sanktuarium Matki Bożej. Tu oddawano cześć Matce Bożej najpierw w obrazie, a następnie w figurze.
 
Mimo nieprzychylnego dla katolików klimatu, baron Abraham
von Dyhren w 1660 r. kazał odbudować spalony kościół i na
drodze prowadzącej do kościoła postawić 15 kaplic pielgrzymich.
 
Na początku XX w. staraniem wieloletniego proboszcza Grodowca
ks. Hubricha, kościół uzyskal jednolity wystrój w stylu barokowym.
Obecna figura Matki Bożej ma postać modlącego się dziecka, blisko metrowej wysokości i ustawiona jest nad tabernakulum.
 
Pielgrzymi pojawiaja się szczególnie w odpusty maryjne: Wniebowzięcia NMP - 15 sierpnia i Narodzenie NMP - 8 września. Kopalnia miedzi spowodowała duże zagrożenie dla kościoła.
Jednak znaczna pomoc finansowa Kopalni Miedzi w Lubiniu pomogła uratować sanktuarium. Służy ono całemu Zagłębiu Miedziowemu
MATKA BOŻA KLENICKA W OTYNIU
 
Otyń - położony blisko 20 km na południe od Zielonej Góry, przy trasie wrocławskiej,
posiada średniowieczną figurkę Matki Bożej. Nosi ona nazwę Matki Bożej Klenickiej.
Klenica jest wioską położoną po drugiej stronie Odry. Tam też miał poczatek kult łaskami
słynącej figury. Około 700 lat temu figura stała na cmentarnym wzgórzu w Klenicy.
Ludzie przychodzili się tam modlić, więc wybudowano kaplicę i umieszczono w niej figurke.
 
Około 1450 r. zbudowano kościół pod wezwaniem Nawiedzenia Najśw. Maryi Panny.
Sto lat później, mimo przejścia właściciela Klenicy na protestantyzm, ludność nadal czciła
Matkę Bożą Klenicką. Późniejsi właściciele Klenicy i Otynia, bezdzietne małżeństwo
Eleonora i Ernest von Sprintenstein, będąc katolikami przepisali w testamencie obie miejscowości Księżom Jezuitom czeskiej prowincji. Mimo że ludność Klenicy i Otynia
wyznawała już protestantyzm, to nadal oddawała cześć Matce Bożej Klenickiej.
 
Kult sięjeszcze bardziej rozwinął, gdy Klenicę i okolice nawiedziła w 1654 r. zaraza.
Ludzie licznie przybywali modlić sęe o oddalenie straszliwej plagi. W następnym roku
(1655) w okresie żniw, zamiast zbierać plony, ludność musiała uciekać na Śląsk przez
wojskiem szwedzkim. Ojcowie jezuici, obawiając się profanacji figury Matki Bożej, przenieśli
ją do kaplicyzamkowej w Otyniu.
 
Od tego czasu figura już nie powróciła na stałe do Klenicy. Organizowano jedynie
w uroczystość Nawiedzenia Najśw. Maryi Panny pielgrzymki przez Odrę do Klenicy,
ale zaraz po nabożeństwach jezuici zabierali figurę do Otynia. Ostania pielgrzymka z
figurą Matki Bożej Klenickiej do jej pierwotnej siedziby, odbyła się w 1918 r.
MATKA BOŻA PARADYSKA
 
Paradyż - to nazwa klasztoru cysterskiego ufundowanego w 1234 r. przez komesa Bronisza. Położony jest w malowniczym terenie wród jezior i lasów w połowie drogi między Świebodzinem a Międzyrzeczem. W kościele klasztornym, w bocznej kaplicy znajduje się obraz malowany na płótnie o rozmiarach 75x60 cm .Pod obrazem jest napis: „Obraz Najświętszej Maryi Panny, Matki Bożej, namalowany przez św. Łukasza, umieszczony najpierw w kaplicy na górze Karmel, wzniesionej ku czci Najświętszej Maryi Panny w czasach apostolskich. Stąd przewieziony do Bizancjum, a w 1160 roku z polecenia Bożego przeniesiony przez zakonnika Eutymiusza do Bolonii, gdzie zasłynął licznymi cudami". Niżej znajduje się napis sporządzony dużymi literami: „Mater Dei, memento mei. Decus Paradisi, ora pro nobis". „Matko Boża, pamiętaj o mnie! Ozdobo Paradyża, módl się za nami !"
 
Jak znalazł się ten obraz w Paradyżu? W r. 1650 odbywały się uroczystości roku świętego w Rzymie. Uczestniczył w nich ks. Zygmunt Czyżowski - osobisty sekretarz króla Władysława IV. Zamówił on kopię cudownego obrazu Matki Bożej, znajdującego się pod opieką Ojców Kapucynów Bolonii. Kopia okazała się o wiele piękniejsza od oryginału. Wykonał ją nieznany nam artysta włoski. Do Polski przywiózł obraz ks. Z. Czyżowski, któ ry ofiarował obraz klasztorowi, gdy został jego opatem.
 
,,PANI BABIMOJSKA''
 
Przynajmniej od XVI w. lud Ziemi Babimojskiej czci Maryję w obrazie Matki Bożej z Dzieciątkiem na ręku, nazywanym „Pani Babimojska". „Księga cudów" z XVII i XVIII w. jest dokumentem dowodzącym o szeroko rozwiniętym kulcie obrazu.
Pochodzenie obrazu nie jest znane. Prof. Torwird uważa, że obraz pochodzi z końca XV w. Obraz Pani Babimojskiej, przyozdobiony srebrną szatą, znajdował się w głównym ołtarzu i umieszczony był na aksamicie koloru czerwonego. Matka Boża trzyma na lewej ręce Dzieciątko Jezus. Obraz utrzymany jest w ciemnych barwach, ale twarz Maryi jest brązowa. Na szczycie znajdują się ozdoby w formie gwiazd jasnego koloru. Korona na głowie Maryi podtrzymywana jest przez dwa aniołki. Dzieciątko w lewej ręce trzyma księgę, a prawą błogosławi. Z twarzy Madonny bije wielka dobroć i łaskawość.
Po wizytacji parafii w 1724 r. w dekrecie powizytacyjnym można wyczytać taki opis obrazu: „szaty srebrne na obrazie Matki Bożej z Dzieciątkiem Jezus, ozdobione kwiatami, składające się z ośmiu części: dwie korony srebrne pozłacane, jedna Matki Bożej, a druga Dzieciątka; Jezus ze zwyczajnymi kamieniami, księżyc ze srebrnej blachy, dwaj aniołowie także ze srebrnej blachy, złoceni, wyciągniętymi rękami dotykają korony, berło w lewej ręce Matki Bożej". Kult „Pani Babimojskiej nabrał szczególnie patriotycznego charakteru w okresie walki z polskością, nazywanym „kulturkampfem". Wtedy okolice Babimostu zamieszkiwało ok. 36 tys. Polaków. Organizacjami kościelnymi i kultem Matki Bożej Babimojskiej bronili się, by nie zatracić swojej tożsamości religijnej, a także narodowej. Jeszcze trudniejsze czasy nastąpiły w okresie hitleryzmu.
 
Hierarchia
Statystyka
Kalendarium
Instytucje
Dekanaty
Męczennicy
Sanktuaria
Menu
 
Seminarium
Zakony
W diecezji
Biskup
W Gorzowie
Listy
Papież
Webmaster