1
|
Któż nas może odłączyć od miłości Chrystusowej?
Takie pytanie stawia św. Paweł w Liście
do Rzymian (8, 35). Dzisiaj zaś powtarzamy
je w liturgii, podczas nawiedzenia Kościoła w Gorzowie Wielkopolskim. W
duchu tej miłości pozdrawiam serdecznie cały Lud Boży diecezji. Pozdrawiam
biskupa Adama, który jest w tym Kościele pasterzem, oraz jego biskupów
pomocniczych, duchowieństwo, a także pielgrzymów przybyłych z diecezji
sąsiednich i z zagranicy.
Cieszę się, że mogę dzisiaj modlić się
wspólnie z wami, sprawując tę Liturgię Słowa. Dziękuję Opatrzności Bożej
za to spotkanie. Wasza wspólnota ma za swoich patronów męczenników, którzy
- obok św. Wojciecha - są najstarszymi świadkami Chrystusa na ziemi polskiej.
Tradycja Kościoła zachowała pamięć tych eremitów: Benedykta, Jana, Mateusza,
Izaaka i Krystyna, którzy żyli tutaj, w waszych stronach, za czasów Bolesława
Chrobrego. Podobnie jak śmierć męczeńską św. Wojciecha, tak również i ich
męczeństwo opisał w swojej kronice św. Bruno z Kwerfurtu - apostoł, biskup
misjonarz, który w czasach Bolesława Chrobrego prowadził dzieło ewangelizacji
na ziemiach Polski zachodniej i północnej. Nazywa się ich Braćmi Polskimi,
chociaż byli wśród nich cudzoziemcy. Dwóch z nich przybyło do Polski z
Włoch, ażeby tutaj zaszczepić życie mnisze według reguły św. Benedykta.
Ich śmierć męczeńska, obok śmierci św. Wojciecha, stoi niejako na progu
milenium chrześcijaństwa na naszych ziemiach.
|
|
2
|
Męczennicy są wyjątkowymi świadkami Boga Najwyższego, Ojca
i Syna i Ducha Świętego.
Tekst przeczytanego przed chwilą Listu do Rzymian przypomina
nam tę trynitarną tajemnicę,
z której bierze początek odkupienie świata. Oto bowiem Bóg,
jak pisze Apostoł, własnego Syna nie oszczędził, ale Go za nas wszystkich
wydał, i pyta dalej: jakże miałby wraz z Nim
i wszystkiego nam nie darować? (8, 32). Oto Jezus Chrystus,
który poniósł za nas śmierć, a trzeciego dnia zmartwychwstał, siedzi po
prawicy Boga i przyczynia się za nami. I od tej właśnie miłości Chrystusa
nic nie potrafi nas odłączyć (por. Rz 8, 34-35). Jesteśmy z nią zjednoczeni
przez wiarę. Ta zaś wiara w odkupieńczą moc śmierci i zmartwychwstania
Chrystusa jest źródłem zwycięstwa: we wszystkim (...) odnosimy pełne zwycięstwo
dzięki Temu, który nas umiłował (Rz 8, 37). Jego odkupieńcza miłość jednoczy
nas z Bogiem. Ona jest źródłem naszego usprawiedliwienia. Z niej czerpiemy
pewność zwycięstwa, którą głosi Apostoł. Tę pewność posiadali pierwsi męczennicy
na ziemiach polskich. Posiadali ją męczennicy Kościoła wszystkich czasów.
Kiedy podziwiamy ich świadectwo ukazujące, że miłość jest mocniejsza od
śmierci (por. Pnp 8, 6), czyż w sercu każdego z nas nie rodzi się jednocześnie
pytanie: czy starczyłoby mi wiary, nadziei i miłości, aby złożyć tak heroiczne
świadectwo? Odpowiedź zdaje się przynosić modlitwa liturgiczna, którą przed
chwilą odmówiłem:
- Boże, Ty uświęciłeś początki wiary w narodzie polskim krwią
świętych męczenników Benedykta, Jana, Mateusza, Izaaka i Krystyna; wspomóż
swoją łaską naszą słabość, abyśmy naśladując męczenników, którzy nie wahali
się umrzeć za Ciebie, odważnie wyznawali Cię naszym życiem. To Bóg jest
Tym, który wspomaga nas w słabości swoją łaską. On mocą swojego Ducha umacnia
nas, abyśmy byli zdolni do odważnego składania świadectwa wiary.
|
|
3
|
We wszystkim (...) odnosimy pełne zwycięstwo dzięki Temu, który
nas umiłował (Rz 8, 37).
Bracia i Siostry, w naszych czasach, gdy nie potrzeba już świadectwa
krwi, tym bardziej czytelne musi być świadectwo codziennego życia. O Bogu
winno się świadczyć słowem i czynem, wszędzie, w każdym środowisku: w rodzinie,
w zakładach pracy, w urzędach, w biurach i szkołach. W miejscach, gdzie
człowiek się trudzi i gdzie odpoczywa.
Winniśmy wyznawać Boga przez gorliwe uczestniczenie w życiu
Kościoła; przez troskę o słabych i cierpiących, a także poprzez podejmowanie
odpowiedzialności za sprawy publiczne, w duchu troski o przyszłość narodu
budowaną na prawdzie Ewangelii. Taka postawa wymaga dojrzałej wiary, osobistego
zaangażowania. Winna urzeczywistniać się w konkretnych czynach. Za taką
postawę trzeba nieraz płacić heroizmem i ogromnym poświęceniem. Czyż i
w naszych czasach, w naszym życiu nie doświadczyliśmy różnego rodzaju upokorzeń,
starając się dochować wierności Chrystusowi i zachować w ten sposób chrześcijańską
godność?
Każdy chrześcijanin jest powołany, by zawsze i wszędzie tam,
gdzie go Opatrzność postawi, przyznawać się do Chrystusa przed ludźmi (por.
Mt 10, 32). Jakże nie wspomnieć tu świadectwa wierności tradycji i Kościołowi,
jakie dawaliście w czasach bardzo trudnych dla was! Wielu z was nosi w
swoim sercu bolesne doświadczenia drugiej wojny światowej. Po wyzwoleniu
tu, na tych ziemiach, zaczynaliście niejako nowe życie, przychodząc z różnych
stron Polski, a nawet spoza jej granic. Odcięci od korzeni pochodzenia,
zachowaliście jednak korzenie wiary. W trudnym okresie przemian byliście
blisko Kościoła, który starał się odpowiadać na potrzeby duchowe i materialne,
jak dobra matka troszcząc się o swoje dzieci.
Wyrażam wdzięczność duchowieństwu i siostrom zakonnym, którzy
nie wahali się opuścić rodzinnych diecezji i tu podejmowali ofiarną służbę.
Pomagaliście budować wspólny dom, nie tylko ten materialny, ale przede
wszystkim duchowy, w sercach ludzkich. Byliście dla tych ludzi oparciem
w chwilach trudnych, niosąc im światło wiary i wskazując na Chrystusa jako
jedyne źródło nadziei. Nie mogę wszystkich tutaj wymienić, ale pragnę z
wdzięcznością wspomnieć śp. księdza biskupa Wilhelma Plutę. On budował
niejako fundamenty tej diecezji w czasach bardzo trudnych dla naszego kraju.
Długie lata zarządzał Kościołem gorzowskim najpierw jako administrator,
a później jako pierwszy jego biskup. On tu jest dzisiaj na pewno z nami.
Dziękuję ci, biskupie Wilhelmie, za to, co uczyniłeś dla Kościoła
na tych ziemiach. Za twój trud, odwagę i mądrość. Dziękuję ci za to, co
uczyniłeś dla Kościoła w Polsce. Wielki wkład w rozwój życia religijnego
na tych ziemiach wniosło wasze seminarium duchowne, z którego murów wyszły
szeregi kapłanów tak bardzo tutaj oczekiwanych i potrzebnych. Dzisiaj to
wszystko przynosi plon obfity.
Dziękujmy Opatrzności Bożej za to, że tak prężnie rozwija się
Kościół w waszej diecezji. Ziemia ta u zarania została zroszona krwią świętych
Męczenników Braci Polskich, którzy jak pochodnie gorejące dzisiaj prowadzą
wasz Kościół ku nowym czasom. Nowe czasy, zbliżające się trzecie tysiąclecie,
wymagać będą nadal waszego świadectwa. Staną przed wami nowe zadania. Nie
lękajcie się ich podejmować. Te zadania, jakie stawia przed nami Bóg, są
na miarę każdego z nas. Nie przekraczają naszych możliwości. Bóg przychodzi
na pomoc w chwilach naszej słabości.
On jeden zna ją naprawdę. Zna ją lepiej niż my sami, a przecież
nas nie odtrąca. Przeciwnie, w swej miłosiernej miłości pochyla się nad
człowiekiem, by go umacniać. To umocnienie człowiek otrzymuje poprzez żywy
kontakt z Bogiem. Na ten aspekt naszego życia pragnę zwrócić szczególną
uwagę.
Wśród zwykłych ludzkich zajęć nie możemy zatracać łączności
z Chrystusem. Potrzebne są nam specjalne momenty przeznaczone wyłącznie
na modlitwę. Modlitwa jest niezbędna zarówno w życiu osobistym, jak i w
apostolacie. Nie może być autentycznego świadectwa chrześcijańskiego bez
uprzedniego umocnienia w modlitwie. Ona jest źródłem natchnienia, energii,
odwagi w obliczu trudności i przeszkód; źródłem wytrwałości i umiejętności
podejmowania inicjatywy z nowymi siłami. Życie modlitwy niejako wyrasta
z uczestniczenia w liturgii Kościoła. Aby mogło się ono rozwijać, potrzeba
udziału we Mszy Świętej i korzystania z posługi Sakramentu Pojednania.
W ten sposób całe nasze istnienie zostaje przeniknięte Chrystusem: Nim
samym, Jego łaską. Przecież On powiedział: Kto spożywa moje Ciało i Krew
moją pije, trwa we Mnie, a Ja w nim (J 6, 56). Eucharystia jest pokarmem
duchowym, z którego w szczególny sposób czerpiemy wewnętrzną siłę do dawania
świadectwa, i dzięki któremu możemy przynosić obfity owoc. Dlatego tak
ważne jest uczestnictwo w niedzielnej Mszy Świętej. Ani troski rodzinne,
ani inne sprawy nie powinny pozostawać poza sferą życia duchowego.
Wszelka działalność ludzka nabiera w Chrystusie głębszego znaczenia,
stając się autentycznym świadectwem. Wyrosła z ducha modlitwy, jest w konsekwencji
otwarta na Boga nieskończonego i wiecznego. Pragnie temu Bogu służyć i
z Niego czerpać siłę i światło do chrześcijańskiego postępowania. W Nim
(bowiem) żyjemy, poruszamy się i jesteśmy (Dz 17, 28). Dzięki wierze rozpoznajemy
urzeczywistnianie się Bożego planu miłości w naszym życiu, odkrywamy stałą
troskę Ojca, który jest w niebie. Umiłowani Bracia i Siostry, przykład
takiego życia dają nam Bracia Polscy Męczennicy. To właśnie oni: Benedykt,
Jan, Mateusz, Izaak i Krystyn, w zaciszu swoich eremów poświęcali wiele
czasu na modlitwę i w ten sposób przygotowywali się do tego wielkiego zadania,
jakie Bóg w swoich niezbadanych wyrokach im przygotował: do dania o Nim
największego świadectwa, ofiarowania życia za Ewangelię. Bracia Polscy
- jak ich nazywamy - poprzez swoją daninę krwi, jaką złożyli Panu u początków
naszego narodu i Kościoła w tym narodzie, chcieli powiedzieć wszystkim,
którzy po nich będą, że aby dawać świadectwo o Chrystusie, trzeba się do
tego przygotować. Rodzi się ono bowiem, dojrzewa i uszlachetnia w atmosferze
modlitwy, owej głębokiej i tajemniczej rozmowy z Bogiem. Na klęczkach!
Nie można ukazywać Chrystusa innym, jeżeli wcześniej się Go nie spotka
we własnym życiu. Tylko wówczas świadectwo to będzie miało prawdziwą wartość.
Stanie się zaczynem dla ludzkości, solą ziemi i światłem rozjaśniającym
mroki naszym braciom kroczącym po ścieżkach tego świata.
Któż nas może odłączyć od miłości Chrystusowej? Tak woła do
nas dzisiaj św. Paweł. Niech to wołanie przeniknie do głębi serca i umysły.
Bądźcie czujni, aby was nic od tej miłości nie odłączyło. Żadne fałszywe
hasła, błędne ideologie ani pokusa pójścia na kompromis z tym, co nie jest
z Boga, czy też szukanie własnych korzyści. Odrzućcie wszystko, co tę jedność
niszczy i osłabia. Bądźcie wierni Bożym przykazaniom i zobowiązaniom chrzcielnym.
|
|
4
|
Nie bójcie się tych, którzy zabijają ciało, lecz duszy zabić
nie mogą (Mt 10, 28). Te słowa Chrystusa z Mateuszowej Ewangelii Kościół
odnosi do męczenników, a w naszym kontekście
do św. Wojciecha oraz świętych Braci Polskich. Męczeństwo jest
szczytowym wyrazem męstwa człowieka współpracującego z łaską, która uzdalnia
do heroicznego świadectwa. W męczeństwie Kościół widzi wspaniały znak
swojej świętości. Znak cenny dla Kościoła i dla świata, ponieważ pomaga
uniknąć najgroźniejszego niebezpieczeństwa, jakie może dotknąć człowieka:
niebezpieczeństwa zatarcia granicy między dobrem a złem, co uniemożliwia
budowę i zachowanie porządku moralnego jednostek i społeczności. To właśnie
męczennicy, a wraz z nimi wszyscy święci Kościoła, dzięki wymownemu i porywającemu
przykładowi życia, budują zmysł moralny. Poprzez swoje świadectwo dobru
stają się wyrzutem dla tych wszystkich, którzy łamią prawo (por. Veritatis
splendor, 93).
Patrząc na przykład męczenników, nie bójcie się dawać świadectwa.
Nie lękajcie się świętości. Starajcie się odważnie dążyć do pełnej miary
człowie-czeństwa. Wymagajcie od siebie, choćby inni od was nie wymagali!
Człowiek odczuwa naturalny lęk nie tylko przed cierpieniem i śmiercią,
lecz także przed odmienną opinią bliźnich, zwłaszcza gdy ta opinia posiada
potężne środki wyrazu, które łatwo mogą się stać środkami nacisku. Dlatego
często woli się przystosować do otoczenia, do panującej mody, niż podjąć
ryzyko świadectwa w wierności Chrystusowej Ewangelii. Męczennicy przypominają,
że godność osoby ludzkiej nie ma ceny, że godności tej nie wolno nigdy
zbrukać ani działać wbrew niej, nawet w dobrej intencji i niezależnie od
trudności
(Veritatis splendor, 92).
Cóż bowiem za korzyść stanowi dla człowieka zyskać świat cały,
a swoją duszę utracić? (Mk 8, 36) Dlatego jeszcze raz powtarzam za Chrystusem:
nie bójcie się tych, którzy zabijają ciało, lecz duszy zabić nie mogą
(Mt 10, 28). Czyż godność sumienia nie jest ważniejsza od jakichkolwiek
korzyści zewnętrznych? Bracia Polscy Męczennicy, których dzisiaj wspominamy
w liturgii, św. Wojciech, św. Stanisław, św. Andrzej Bobola, św. Maksymilian
Maria Kolbe i męczennicy wszystkich czasów, wszyscy oni świadczą o prymacie
sumienia i o jego niezniszczalnej godności, o prymacie ducha nad ciałem,
o prymacie wieczności nad doczesnością.
To, co się tutaj stało na początku tego tysiąclecia chrześcijaństwa,
za czasów Bolesława Chrobrego, znajdowało wielokrotnie odzew w dziejach
- choćby i w historii naszego stulecia.
Iluż było w tym stuleciu ludzi, mężczyzn i kobiet, którzy heroicznie
wyznawali Chrystusa przed ludźmi! Wierzymy, że śmierć, jaką ponieśli
za wierność sumieniu, za wierność Chrystusowi, znajdzie odpowiedź w sercach
wierzących, że ich świadectwo umocni słabych i małodusznych,
że będzie posiewem nowej żywotności Kościoła na tej piastowskiej
ziemi. Chrystus zapewnia nas, że przyzna się przed Ojcem Niebieskim
do wszystkich, którzy nie wahają się wyznać Go przed ludźmi (por. Mt 10,
32-33), nawet za cenę największych ofiar. Chrystus przestrzega także przed
zaparciem się wiary i rezygnacją z dawania o Nim świadectwa wobec innych.
Cały Kościół czerpie dziś łaski dzięki pośrednictwu męczenników.
I cały Kościół raduje się ich odważnym wyznaniem wiary. Jest ono również
umocnieniem w naszej słabości. Jest dla nas znakiem nadziei: Któż nas
może odłączyć od miłości Chrystusowej? (...) jestem pewien, że ani śmierć,
ani życie, ani aniołowie, ani Zwierzchności, ani rzeczy teraźniejsze, ani
przyszłe, ani Moce, ani co wysokie, ani co głębokie, ani jakiekolwiek inne
stworzenie nie zdoła nas odłączyć od miłości Boga, która jest w Chrystusie
Jezusie, Panu naszym (Rz 8, 35.38-39).
|
|